Drukuj
Odsłony: 3111

Miesięcznik nie sprzyja okolicznościom cyklicznym, które trwają nie więcej niż jeden dzień. Dlatego zawsze spóźniam się z okolicznościowym felietonem z okazji Dnia Zmarłych, jak wolą jedni, czy Zaduszek lub Wszystkich Świętych, jak wolą drudzy. Cenię i lubię podniosłość oraz zadumę Zaduszek, ale to dobrze, że ich obchody nie trwają cały miesiąc. Wystarczy mi ponura późnojesienna aura.


Postanowiłem jednak tym razem nie pomijać tej okazji stosownym milczeniem. A kiedy rozglądałem się, jak by tu tę okoliczność stosownie uwzględnić, pospieszyli mi z pomocą niezawodni i przedsiębiorczy rodacy. Oto serwisy wiadomości doniosły, że pewna furgonetka, która zniknęła z parkingu w Niemczech, odnalazła się, o dziwo, na parkingu akurat w naszym kraju. Na szczęście cały skradziony ładunek furgonetki odzyskano w całości w stanie nienaruszonym, gdyż złodzieje porzucili go w lesie. Nic dziwnego. Były to przygotowane do kremacji zwłoki. Policja ujęła sprawców, co zapewne nie było zbyt trudne, bo ci musieli być w niezłym szoku. I dobrze im tak!

To przywodzi mi na myśl nieco podobne wydarzenie, choć w pewnym sensie à rebours, którego uczestnikami byli również nasi.  Otóż na prośbę babci, będącej już w podeszłym wieku, udali się samochodem w krótką podróż do Rzymu, by umożliwić starszej pani modlitwę nad grobem Jana Pawła II. Nazajutrz po wykonaniu zadania, już w drodze powrotnej, lecz jeszcze na ziemi włoskiej, starsza pani dostała nagle zapaści i zmarła. W obawie przed wieloma kłopotliwymi formalnościami związanymi niechybnie ze zgonem cudzoziemca za granicą, pogrążona w bólu Rodzina postanowiła przesunąć nieco termin zgonu, by zająć się nim z właściwą troską po powrocie do kraju. W tym celu umieszczono nieboszczkę w bagażniku dachowym typu boks i niejako z duszą na ramieniu ruszono do domu. Po pomyślnym i – dzięki układowi z Schengen – niezakłóconym zbędnymi przeszukaniami przekroczeniu granic zatrzymali się na obiad w przydrożnej gospodzie. Jakie było ich zdziwienie, ba, przerażenie, gdy po posiłku nie zastali swojego samochodu na parkingu. Tym razem policja nie zatrzymała sprawców. Wcale ich nie szukała, bo o kradzieży się nie dowiedziała. Nic dziwnego. Zresztą sprawcy też z pewnością nie mieli się z pyszna.

I takie to są te nasze współczesne polskie dziady. W tym kontekście można uznać, że wszyscy zmarli, którzy spoczywają na cmentarzu, to szczęściarze. Niech spoczywają w spokoju.

Z drugiej zaś strony, by nie było tylko o duszach nieżywych, warto odnotować i szczerze pochwalić pierwsze polskie miasto, które – nie czekając aż dojdzie do porozumienia nasz skłócony Sejm, a także uprzedzając odważną decyzję premiera – postanowiło z własnej miejskiej kieszeni sfinansować zabieg in vitro małżeństwom niezdolnym do poczęcia potomstwa drogą naturalną. Tym dzielnym i mądrym miastem jest, ni mniej, ni więcej, jak Częstochowa. Chwała za to radnym miejskim. Oraz Wszystkim Świętym z Matką Boską Częstochowską na czele, którzy ich łaską mądrości obdarzyli.
 
 
Brief
Listopad 2012
Gwoździem w mózg
Leszek Stafiej
 


Leszek Stafiej - Brief - Gwoździem w mózg